|
FORUM.PIROTECHNIKA.ONE.PL Forum Pirotechniczne
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nastêpny temat |
Autor |
Wiadomo¶æ |
A_O Go¶æ
|
Wys³any: Nie Kwi 11, 2010 9:09 pm Temat postu: |
|
|
Hack napisa³: | Tylko ze slyszenia znam to strzelania z klucza, ale zawsze chcialem to zobaczyc w rzeczywistosci..... |
Tak samo jak ze ¶rub. Rurka klucza to nakrêtka z drug± ¶rub± wiêc z Yale nie da rady odpaliæ. Gwó¼d¼ wchodzi w t± rurkê i dzia³a jak iglica.
Cytat: | ..Nie wierzylem, wiec zebralem chloran kiedys, ktory stal otwarty jakis miesiac, zawinalem w kawalek saczka, obwiazalem plastrem i walnalem w to mlotem. Odeszlo z wielkanocnym hukiem |
S³yszysz huk uderzenia m³otka i dekompresji gazowych pêcherzyków. Nie dam g³owy ale huk od gwa³townego rozk³adu kclo3 - to nieprawdopodobne. W pradawnych czasach na sucho tego ze 200 kg przepu¶ci³em w kulowcu i jak widaæ ¿yjê :-0. Od utarciu tak aby zapaliæ w mo¼dzierzu nie ma mowy choæby siê zasapaæ i zapociæ :-0
Pod rêk± nie mam ciep³a rozk³adu kclo3 a info z Urbañskiego nie jest wiarygodne.
A. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
oktogenek
Do³±czy³: 15 Kwi 2002 Posty: 415
|
Wys³any: Nie Kwi 11, 2010 9:11 pm Temat postu: |
|
|
My za³atwiali¶my chloran z PKP nie wiem do czego go tam stosowali ale ponoæ by³o bardzo du¿o, w aptekach mo¿na by³o go kupiæ ale w latach 50-60, zdaje siê ze po rozpuszczeniu w wodzie stosowany by³ jako ¶rodek do p³ukania gard³a, potem go wycofali |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hack
Do³±czy³: 15 Cze 2006 Posty: 353
|
Wys³any: Nie Kwi 11, 2010 9:17 pm Temat postu: |
|
|
W PKP(pchaj kolego pchaj) stosowali chloran sodu ze wzgledu na rozpuszczalnosc w wodzie a byl stosowany jak odchwaszczacz. Bardzo skuteczny zreszta. Byc moze Wy trafiliscie na sol potasowa. _________________ tekst sluzy do celow edukacyjnych i nie ponosze odpowiedzialnosci za jego inne wykorzystanie |
|
|
Powrót do góry |
|
|
mahalas
Do³±czy³: 04 Lis 2007 Posty: 417
|
Wys³any: Nie Kwi 11, 2010 9:20 pm Temat postu: |
|
|
A_O napisa³: |
Nie mam pewno¶ci czy mam racjê z tym synonimem ale gdyby dos³ownie podej¶æ do s³owa "kalichlorek" to z niego nie da siê "strzeliæ" bo wymaga reduktora wiêc tak czy siak "strzeliæ z kalichlorka" i tak oznacza inne rozumienie s³owa "kalichlorek" (jako utleniacz w mieszance a la petardowej).
|
W tych czasach to "parafijni specjalisci" od strzelania w wielkiej tajemnicy mogli Ci sprzedac informacje , ze Kalichlorek robi sie z Soli Bertholeta i siarki 50/50.
Oczywiscie sa to nazwy zwyczajowe i pewnie w roznych regionach Polski roznie to wygladalo.
Lacinski Kalichlorek to to samo co Sol Bertholeta lub Chloran Potasu i teoretycznie bez reduktora nie powinien wybuchac.
Praktyka pokazuje ,ze moze byc zanieczyszczony wiec trzeba uwazac
A tak poza tym to " szczelalo " sie z tego co sie moglo zakombinowac
Pozdro mahalas |
|
|
Powrót do góry |
|
|
spiker1974
Do³±czy³: 31 Mar 2007 Posty: 46 Sk±d: Podlasie
|
Wys³any: Czw Kwi 15, 2010 5:29 pm Temat postu: |
|
|
A_O napisa³
Swoj± drog± podziwiam go¶cia, który produkowa³ korki. Mieszanka Amstronga jest bardzo wra¿liwa na bod¼ce. Po wyschniêciu jak bym do tego (w sporej io¶ci) siê nawet nie zbli¿y³ .
By³em kiedy¶ w wytwórni korków do strzelania, facet robi³ tego sporo obok innych wyrobów odpustowych (zabawek). Nadmiernego BHP nie stwierdzi³em, facet stwierdzi³, ¿e dopóki jest mokre jest ok. i tego siê trzyma³. Od biedy po usilnych namowach odsprzeda³ trochê odczynników, ale to by³o lata ¶wietlne temu, teraz za tak± produkcje pewnie wszelkie inspekcje by go zamknê³y. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
oktogenek
Do³±czy³: 15 Kwi 2002 Posty: 415
|
Wys³any: Nie Kwi 24, 2011 4:59 pm Temat postu: |
|
|
No jak tam, postrzela³ kto¶ pod ko¶cio³em |
|
|
Powrót do góry |
|
|
zbyhk
Do³±czy³: 05 Mar 2003 Posty: 339 Sk±d: skontowni
|
Wys³any: Pon Kwi 25, 2011 10:03 am Temat postu: |
|
|
oprócz wyzej opisanych z 70 tych lat pamietam dziwny patent przywieziony przez kumpla z okolic lublina chyba: klocek sze¶cienny debowy o boku oko³o 6=7 cm z dziura fi ok. 8-9mm do srodka - w to sypa³o siê KMn04/S/Al, wk³ada³o peta i rzuca³o - dawa³o spory huk a klocek by³ wielorazowego uzytku
nie jestem pewien czy szczelanie ze ¶rub by³o takie do koñca bezpieczne jak dorwali¶my ¶ruby od rurociagu ciep³owniczego fi kilkanaæie mm do której na raz wchodzi³a masa ³epkowa z ca³ego pude³ka zapa³ek
w ³odzi ktos wczoraj ³upno³ ko³o 16 i to nie by³ kalichlorek - raczej bym ocenia³ na pojedyñcze kg anfo BG nie s³ysza³ês bo to od twojej str sz³o? |
|
|
Powrót do góry |
|
|
mahalas
Do³±czy³: 04 Lis 2007 Posty: 417
|
Wys³any: Sro Kwi 27, 2011 3:06 am Temat postu: |
|
|
zbyhk napisa³: | t pamietam dziwny patent przywieziony przez kumpla z okolic lublina chyba: klocek sze¶cienny debowy o boku oko³o 6=7 cm z dziura fi ok. 8-9mm do srodka - w to sypa³o siê KMn04/S/Al, wk³ada³o peta i rzuca³o - dawa³o spory huk a klocek by³ wielorazowego uzytku
|
Nie rozumiem jak wlozysz zazacego sie peta to nie zdazysz rzucic.
Pozdro mahalas |
|
|
Powrót do góry |
|
|
cooli
Do³±czy³: 15 Kwi 2011 Posty: 1
|
Wys³any: Sro Kwi 27, 2011 10:16 pm Temat postu: |
|
|
Ja strzela³em. Czêstochowa
W ci±gu 3 okr±¿eñ procesji dooko³a ko¶cio³a wystrzelali¶my parê kilo petard i kilka paczek mo¼dzierzy. Od 2 lat u nas w parafii jest taka tradycja. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
arkoarek
Do³±czy³: 17 Mar 2012 Posty: 1 Sk±d: mazowsze
|
Wys³any: Sob Mar 17, 2012 8:11 pm Temat postu: |
|
|
przegl±da³em temat i a¿ musia³em siê zarejestrowaæ aby dodaæ swoje 3 grosze
wtedy jeszcze ma³y by³em wiêc nie za³apa³em siê na strzelanie z mozdzierza
ale w latach 70 to by³a g³o¶na tradycja na rezurekcji nieraz bywa³o ¿e by³o z 8 strzelaj±cych ustawiali siê za parkanem dooko³a ko¶cio³a i ..
to by³a istna licytacja kto g³o¶niej z wiêkszym hukiem (i dymem)
czêsto a¿ ludzie na procesji podskakiwali z przera¿enia
a kawalerka wali³a ¿e nieraz parkan siê rozpada³ a ksi±dz do zielonych ¶wi±tek na ambonie wi±zki posy³a³
ale nieraz zdarza³o siê ¿e lunek do ko¶cio³a wpad³ choæ zwykle uwa¿ali i walili w pionowy parkan to lunki lata³y po krzakach
dobry kawaler przynosi³ s³oik kalichlorku ³y¿kê i kilka lunków bo nawet na ³añcuchach siê urywa³y i by³y bardziej nieobliczalne
mo¿dzierze nie by³y za wielkie zwykle ma³± ³y¿kê sypali ale jak kto¶ przesadzi³ to i gania³ za mozdzierzem bo mu wyrwa³o z r±k przez ca³± rezurekcje s³ychaæ by³o kawalkadê strza³ów i na wyj¶cie z ko¶cio³a jeszcze te¿ robi³o sie gor±co
ale zdarza³o siê ¿e i palec gdzie¶ polecia³ z tego co ja pamiêtam podobnie¿ dwa palce kawalerka straci³a
z tego co wiem kiedy¶ by³y zak³ady polfa w grodzisku maz i z tamt±d pochodzi³ czerwony fosfor który mieszali z saletr± amonow± nawozow±
z czasem stara gwardia spowa¿nia³a zak³ady zamkneli i upad³a tradycja strzelania na wiwat
a m³odziaki strzelali z karbidu karbid za³atwiali za wino w SKR z wytwornicy a i nieraz trzeba by³o farbê matce wylaæ bo puszki nie by³o
do tego by³y korki do korkowców no i dla dzieci kapiszony okr±g³e albo w ta¶mie
a jak nie by³o kasy to siê wali³o z klucza
9klucz na sznurku a za lunek gwó¼d¼ i siarka z zapa³ek albo jeszcze g³o¶niejsze ze ¶ruby 8,10,12
to by³y czasy
teraz to mo¿e i nawet w sklepach mo¿na kupiæ sk³adniki ale zaraz bêd± na ciebie patrzyli jak na terrorystê albo jakiego¶ gacha z mafi
±¿ szkoda kiedy¶ by³e¶ kim¶ na wsi jak mia³e¶ czym waliæ a teraz...
jeszcze w latach 80 kto¶ siê pojawi³ z mozdzierzem pod parkanem
pó¼niej w czasach przemian w sklepach znik³y korki i kapiszony a pojawi³y siê przeró¿ne petardy i fajerwerki ale to ju¿ nie ten klimat jeszcze nieraz by zaszpanowaæ rzucali te petardy ludzi± pod nogi i wtedy niezbyt widziane by³o to przyja¿nie i tak umar³a tradycja walenia na wielkanoc
teraz cisza
ale z 10 lat temu jak by³em w wielkopolsce na rezurekcji to cisza jak makiem zasia³ a jak pyta³em czy kiedys strzelali na wielkanoc to dziwnie na mnie patrzyli wiec to raczej tradycja regionalna
a u nas by³o popularne bo by³o gdzie za³atwiæ ten fosfor i pewnie in dalej od fabryki tym mniej strza³ów
oj jeszcze chcia³ bym byæ na rezurekcji z takimi wystrza³ami |
|
|
Powrót do góry |
|
|
pan7.62
Do³±czy³: 23 Maj 2009 Posty: 30 Sk±d: w-wa
|
Wys³any: Wto Mar 20, 2012 9:29 pm Temat postu: |
|
|
Taaaa.....te¿ strzela³em z klucza ,tylko ¿e nie wiem sk±d ale mia³em taki co to siê do niego gwó¿d¼ 20ka mie¶ci³. Wali³o a¿ mi³o....
Hmmm...piêkne czasy by³y... .....
Patrzcie Panowie jaki siê to po roku znów aktualny temat zrobil..... ....jeszcze trzy tygodnie......Nooo nieee.....idê szukaæ klucza... |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cranken
Do³±czy³: 08 Kwi 2012 Posty: 1 Sk±d: £ódzkie
|
Wys³any: Nie Kwi 08, 2012 8:10 am Temat postu: |
|
|
Równie¿ za³o¿y³em konto aby wypowiedzieæ siê w w±tku
Dzi¶ rano poinstruowany przez mego szanownego tatê z tradycjami
przywitali¶my poranek wielkanocny jak nale¿y
Klucz poszed³ na chwilê w odstawkê,
Kalichlorek czyli Chloran potasu + siarka mielona
wsypane w bawe³niane szmatki, zwi±zane na ciasne pêczki
po czym nastêpnie po³o¿one na twardym p³askim kamieniu przyci¶niête przez drugi - du¿y spadaj±cy kamieñ
Huk perfekcyjny
A¿ dziwo cz³owieka bierze, ¿e przy tak niskich kosztach mo¿na wywo³aæ wybuch g³o¶niejszy ni¿ najwiêksze Achtungi odpustowe, które zwyk³o siê kupowaæ za czasów 16letnich dzieciaków
Szacunek dla ludzi starszej daty |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Firefighter
Do³±czy³: 26 Wrz 2002 Posty: 56 Sk±d: Warszawa
|
Wys³any: Nie Kwi 08, 2012 11:29 pm Temat postu: |
|
|
mahalas napisa³: | W ksiazce " Boso ale w ostrogach" Grzesiuk opisuje jak wygladalo strzelanie z kalichlorka w przedwojennej Warszawie. |
Witam!
Mam te ksiazke w domu. Od razu przypomnia³o mi sie, jak sie przechwalali, kto kupuje wiêcej kalichlorku. Jeden kupi³ 4kg, drugi nie móg³ byæ gorszy, "To ja te¿ kupujê 4kg"
Zeskanowa³em fragment ksi±¿ki, rozdzia³ "Tradycja", który po¶wiêcony jest w³a¶nie strzelaniu z kalichlorku - polecam po¶wieciæ kilka minut w ten ¶wi±teczny czas, mo¿na siê po¶miaæ :
Stanis³aw Grzesiuk napisa³: | Tradycja
Na robotniczych przedmie¶ciach Warszawy istnia³a tradycja strzelania z kalichlorku. W³a¶ciwe strzelanie zaczyna³o siê w Wielk± Sobotê wieczorem i trwa³o do niedzieli rana. Strzelanie grozi³o ¶mierci± lub kalectwem, dlatego by³o policyjnie wzbronione i na pewien czas przed ¶wiêtami nie wolno by³o sprzedawaæ rnateria³ów wybuchowych, to jest soli chlorowej i siarki.
By³ to rok 1939. Jak zwykle stali¶my wieczorem we czterech na rogu ulicy.
— No, ch³opaki, ¶wiêta id± — powiedzia³em — czas pomy¶leæ o kalichlorku. Tradycjê podtrzymaæ... Teraz jeszcze mo¿na wszêdzie kupiæ, a ju¿ za dwa tygodnie tylko na lewo dostaniemy.
—Szkoda monety na przep³acanie — doda³ Ma³y.
—Ile który kupuje? — zada³em konkretne pytanie. — Ja mam zamiar kupiæ cztery kilogramy, wiêc z siark± bêdzie piêæ kilogramów.
— To ja kupujê tak samo — odpowiedzia³ Ma³y.
Beton i Pajac nie chcieli byæ gorsi, wiêc uzgodnili¶my, ¿e ka¿dy z nas bêdzie mia³ po piêæ kilogramów i razem robimy bomby. Wiadomo, ¿e ka¿dy z ferajny bêdzie mia³ przynajmniej kilogram — do tego dojd± „powstañcy”, o których wiedzieli¶my, ¿e te¿ szykuj± siê do ¶wi±tecznego strzelania. Tydzieñ przed ¶wiêtami wielkanocnymi zrobili¶my cztery bomby dwa razy wiêksze ni¿ zwykle, ¿eby wypróbowaæ, czy materia³ jest w porz±dku, i jego si³ê wybuchow±. Ka¿dy z nas mia³ oddaæ jeden strza³. ¯eby nie robiæ poruty na w³asnej ulicy, postanowili¶my strzelaæ na ulicy Nabielaka. Ulicê tê w ci±gu ostatniego roku zabudowano nowymi domami i mieszkali na niej ludzie z "lepszej sfery”, którzy nie znali jeszcze naszej tradycji.
Wyszukali¶my du¿y, g³adki granitowy kamieñ, ktorym uderza³o siê z góry ³adunek wybuchowy po³o¿ony na jezdni, na takim samym kamieniu. Uderzy³em pierwszy. Bomba sp³aszczy³a siê, ale nie wybuch³a. WyszukaIi¶my du¿o wiêkszy kamieñ. Po uderzeniu nast±pi³ wybuch, po którym zadzwoni³o mi w uszach... i cisza. Og³uch³em. Tylko dym siê rozwia³ — ju¿ wali Ma³y.
Gdy Beton ustawi³ siê do strzelania, zauwa¿yli¶my, ¿e w nowych domach ludzie stoj± we wszystkich oknach, a niektórzy wyskakuj±c z bram pêdz± do nas. Kiedy strzela³ Pajac, ludzie ci ju¿ byli tu¿ przy nas, ale gdy ujrzeli uniesiony w górê olbrzymi kamieñ, zatrzymali siê. Kiedy rozwia³ siê dym po wybuchu, nas juz nie by³o — ucieklismy na Mokotów.
Po moim powrocie do domu matka nie pytaj±c wcale o to, czy to ja strzela³em, za³o¿y³a mi mowê: ¿e po jak± cholerê ju¿ strzelam, ¿e pobij± mnie lokatorzy nowych domów albo mi jaki¶ pêkniêty przy wybuchu kamieñ urwie nogê i bêdê przez ca³e ¿ycie ¿ebrakiem.
— Mamu¶ka kochana! — odpowiedzia³em. — Zobaczymy, jak oni bêd± skakaæ w sobotê, gdy na ulicê wyjdzie ca³a ferajna. Za chude uszy maj± na to, ¿eby z nami zaczynaæ. My ich nie zaczepiamy i nie chcemy ich znaæ — ale niech oni te¿ lepiej z nami wojny nie zaczynaj±.
W pi±tek wieczorem usiedli¶my do robienia bomb. Przedtem przygotowali¶my sobie gazety i szmaty, wyproszone od matek i s±siadek, które nie mia³y synów w wieku „strzelców”. Produkcja bomb trwa³a kilka godzin. Ja miesza³em na stolnicy materia³y wybuchowe i ³y¿k± nak³ada³em na kawa³ki gazet. które inni znów obwi±zywali szmatami, i po mocnym ¶ci±gniêciu, ¿eby ³adunek by³ twardy, na koñcu wi±zali sznurkiem.
— Wyskocz, Ma³y, strzel raz — powiedzia³em. — Zobaczymy, jaka jest si³a wybuchu.
Ma³y wyszed³ z jednym ³adunkiem i po chwili ju¿ us³yszeli¶my jego wystrza³.
— Klawo wali! — stwierdzili¶my z zadowoleniem.
Umówili¶my siê, ¿e strzelanie zaczynamy w sobotê o godzinie dwunastej w nocy.
— Tylko nie zapomnijcie napakowaæ w uszy waty, bo Ma³y znów og³uch³. No i stare portki na d..., nogi grubo owiniête szmatami i stare buty — bo siê zniszcz±.
W sobotê po po³udniu wyszukali¶my odpowiednie kamienie, które pochowali¶my zeby nam nikt nie zabra³, a wieczorem przy radiu i literku wódki, któr± trzeba by³o wypiæ dla rozgrzewki i dodania obte animuszu przy strzelaniu, czekali¶my na godzinê dwunast±. O jedenastej rozpocz±³ siê ruch na podwórzu. To "powstañcy” nie wytrzymali nerwowo i ju¿ szykowali siê, nie czekaj±c na umówion± godzinê.
— Kaziek! W³a¼ na bramê! — s³yszymy przez okno g³os z podworza. A brama to czê¶æ parkanu ogradzaj±cego podwórze.
—Podajcie mi kamieñ — s³ychac znów g³os. Po chwili us³yszelismy uderzenie kamienia o bruk podwórza.
— Tylko sp³aszczy³o — s³ychaæ g³os pe³en zawodu.
Równocze¶nie rozleg³ siê szczêk otwieranych okien. To lokatorzy ju¿ po³apali siê, ¿e w podwórzu wybuchnie pierwsza bomba, która zapocz±tkuje nocne strzelanie, i otwierali okna, ¿eby szyby nie wypad³y. Jeszcze kilka razy kamieñ uderzy³ o bruk... i wybuch oraz brzêk wybitych szyb z okien, które zaspany lokator zapomnia³ otworzyæ. Po chwili byli¶my na ulicy.
Okaza³o siê, ze z naszej ulicy s± ju¿ wszyscy od lat dwunastu do trzydziestu. Rozstawili¶my siê co dziesiêæ metrów. Nie bêdziemy sobie przeszkadzali i mo¿emy strzelaæ jednocze¶nie. „Nasza ulica”, Tatrzañska, ma nie wiêcej jak oko³o dwustu metrów d³ugo¶ci, wiêc po chwili na ca³ej jej d³ugo¶ci rozleg³y siê detonacje. Strzelali wszyscy — starsi, m³odzi i ci najm³odsi, to znaczy „powstañcy”.
Bum! hum! — Bum, bum, bum! — Bum, bum! — Bum, bum, bum!
We wszystkich oknach nowych domów pozapala³y siê ¶wiat³a, lokatorzy stali w oknach i na balkonach. Kilka bab zaczê³o nam wymy¶laæ piskliwymi g³osami. Na balkon nowego domu przy rogu Tatrzañskiej wyskoczy³ jaki¶ facet i wymy¶laj±c nam, zacz±³ strzelaæ z pistoletu. Na to jeden z „powstañców” krzykn±³:
— Kogo chcesz, frajerze, straszyæ t± pukawk±? Ja i tak g³o¶niej strzelê! — I mówi±c to ju¿ uk³ada³ ³adunek na jezdni, a po chwili nast±pi³ wybuch.
Po kilku minutach na rogu ulicy jakie¶ zamieszanie. To do ch³opaków szura pewien go¶æ, o którym wiedzieli¶my, ¿e jest tajniakiem.
—Jak nie przestaniecie strzelaæ, to was zamknê — mówi tajniak.
—Spróbuj pan! Spróbuj pan ruszyæ chocia¿ jednego, o, choæby tego najmniejszego — pokazujê na nagniotka, który nie mia³ wiêcej jak dwana¶cie lat.
—Do czego to podobne, taki huk w nocy robiæ! Spaæ nie dajecie, dziecko siê obudzi³o!
—Jutro ¶wiêta, wy¶pisz siê pan, a dziecko niech siê przyzwyczaja do tradycji.
—Wy widocznie nie wiecie, kto ja jestem — odgra¿a siê facet.
—"Pies" jeste¶, to my wiemy. Ale tu u nas s± lepsi i te¿ siê ich nie boimy — odezwa³ siê Pajac.
—Niech tylko który strzeli jeszcze raz, to zobaczycie, co zrobiê! — zawo³a³ znów starszy tajniak.
W tym momencie nast±pi³ wybuch za jego plecami. To strzeli³ Sasa, jeden z najbardziej bojowych „powstañców".
—No i co mi, frajerze, zrobisz? — zawo³a³ po chwili Sasa zza naszych pleców.
Ca³a heca odbywa³a siê w odleg³o¶ci jakich¶ dziesiêciu metrów od rogu ulicy. W rozgardiaszu nikt nie pomy¶la³ o tym, ¿e jeden z nas powinien staæ na rogu, by obserwowaæ, co tam siê dzieje. I dlatego policjantom uda³o siê nas podej¶æ. Zobaczyli¶my ich dopiero, gdy wyskoczyli zza rogu.
— Gliny!!! — wrzasn±³ kto¶ ostrzegawczo, a my rozbiegli¶my siê tak. jakby w ¶rodek piorun strzeli³.
— Ch³opaki, wiaæ!!! Gliny z drugiej strony! — krzykn±³ kto¶ inny. To druga grupa policjantów wpad³a od strony ulicy Górskiej.
Wtedy wszyscy rzucili siê do ucieczki w jedyne bezpieczne miejsce, to jest do domu. Wpadli¶my w ciemne przej¶cie miêdzy domami. Brama, podwórze, tupot nóg po ciemnych drewnianych schodach, trzaskania drzwiami... a po chwili idealna cisza. Dom ¶pi. Ucieczka po klatkach schodowych odbywa³a siê w zupe³nych ciemno¶ciach i s³ychaæ by³o tylko g³osy lokatorów stoj±cych w otwartych drzwiach swych mieszkañ, jak zapraszali uciekaj±cych do siebie.
— Ch³opaki, tutaj! — wo³a jeden. — Chod¼cie tu! — wo³a kto¶ inny.
Wszystkie mieszkania by³y otwarte i ka¿dy wpada³, do którego chcia³. Policjanci z latarkami przeszli po wszystkich korytarzach, zajrzeli do ustêpu, do piwnic, za ¶mietnik — postali chwilê na podwórzu i wyszli na ulicê. Wtedy my zeszli¶my siê na korytarzu, ¿eby siê naradziæ, co dalej robiæ. Okaza³o siê, ze dwóch naszych ch³opaków z³apali. Uzgodnili¶my, ¿e teraz strzelaæ bêdziemy tylko na rogu ulicy Nabielaka, bo bli¿ej domu, wiêc ³atwiej uciec w razie nalotu policji. Poza tym trzeba postrzelaæ trochê panu „tajnemu" i "obcym" z nowych domów, ¿eby ich przyzwyczaiæ do tradycji. Postanowili¶my, ¿e bomby zmagazynujemy w bramie i bêd± one podawane strzelcom systemem ta¶mowym — ¿eby w razie z³apania nie znaleziono przy nikim materia³ów wybuchowych.
—Ch³opaki! Chod¼ta!! Ju¿ gliny poszli! — zawo³a³a z podwórza dozor-
czyni, która z naftow± lampk± sprawdzi³a na wszelki wypadek wszystkie zakamarki, czy nam przypadkiem nie podrzucili ze dwóch, trzech policjantów.
Po kilku minutach znów zaczê³o siê strzelanie. Teraz strzela³o równocze¶nie tylko czterech lub piêciu ch³opaków, a inni podawali bomby. Strzelali¶my tak ju¿ prawie pó³ godziny. Nikt nam nie przeszkadza³, nie licz±c wymy¶lañ i przekleñstw, które sypa³y siê na nas ze strony "nowych". Wszystko sz³o sk³adnie i sprawnie, gdy znów tradycjê nasz± w brutalny sporób naruszy³a policja. Tym razem zjawili siê na rowerach, jad±c cicho po chodniku tu¿ przy samych domach.
Spostrzeg³em ich pierwszy, bo mimo waty w uszach ju¿ znowu og³uch³em i sta³em na drugim rogu ulicy, ¿eby och³on±æ trochê. Krzykn±³em ostrzegawczo i razem z innymi rzuci³em siê do ucieczki w kierunku domu, a policjanci tu¿ przy nas zeskakiwali z rowerów. W ostatnim momencie ujrza³em, jak Ma³y podnosi kamieñ, by spowodowaæ wybuch ³adunku, który ju¿ le¿a³ na jezdni.
I znów wszystko powtórzy³o siê jak poprzednio. Tupot, odg³os zatrzaskiwanych drzwi... i cisza. Tym razem, wygl±daj±c przez okno, odnios³em wra¿enie, ¿e w sieni drugiego domu mamy "podrzutków". A znów ci, co obserwowali przez okna od ulicy, melduj±, ¿e poszli wszyscy. Co robiæ? — zastanawiamy siê na korytarzu.
—Daj mi lampkê elektryczn±, pójdê sprawdziæ — zwróci³ siê do mnie Ma³y.
Obserwujemy wszyscy przez okna, jak Ma³y wychodzi za bramê i pomaleñku, cicho, na palcach podchodzi do sieni drugiego domu... Wreszcie stan±³ przed drzwiami, zapali³ lampkê — i b³yskawiczny zryw z powrotem do bramy, a tu¿, tu¿ za jego plecami dwóch policjantów. Ale jak oni mogli z³apaæ ch³opaka, który ma dwadzie¶cia lat i zna teren? Wiêc gdy tylko dopad³ schodów, to ju¿ by³ dla nich stracony, bo kto tych schodów nie zna³, po ciemku móg³ siê zabiæ na powyrywanych stopniach i po³amanych porêczach.
I znów zaczê³o siê wszystko od nowa: strzelanie, nalot, ucieczka i — tym razem — wystawienie na sta³e, do rana, posterunków na rogach ulicy i przed nasz± bram±. Gdy policjanci zapytali dozorczyniê, czy nie wie, kto strzela, ta dopiero wyjecha³a na nich z twarz±:
—A czy to ja jestem do pilnowania, kto strzela? A pilnujta ich sobie sami! To jak ja mogê raz w roku pospaæ sobie, bo nie muszê zamykaæ bramy, to my¶lita, ¿e bêdê pilnowa³a, kto strzela? A zreszt± niech sobie ch³opaki postrzelaj± — tradycja!
I znów, jak zwykle, k³opot z nowymi. W naszym domu na parterze zamieszka³a nowa lokatorka, której te¿ zaczê³o przeszkadzaæ strzelanie. Zaczê³a kapowaæ, kto strzela. Z³apali¶my jedn± bombê i rzucili¶my pod jej okno. Zrobi³o siê jasno jak przy magnezji. Baba klnie, my siê cieszymy — i zabawa na ca³± kamienicê. Po³o¿y³em drug± bombê na kamieñ, przytrzasn±³em g³azem — wybuch! W uszach zagwizda³o, rozdzwoni³o siê, znów polecia³a jaka¶ szyba, ale tego ju¿ nie s³ysza³em, bo znów og³uch³em.
— "Nowa" p³acze! — wrzasn±³ mi do ucha Ma³y.
— No to dajmy ju¿ jej spokój, niech i ona ma ¶wiêta.
Tak wiêc p³acz jednej baby przerwa³ weso³± rozrywkê lokatorom ca³ej kamienicy i wreszcie og³uszeni, z postrzêpionymi spodniami wrócili¶my do domu.
W domu matka powiedzia³a mi, ¿e rozmawia³a z policjantami. T³umaczyli siê, ¿e im by to strzelanie nie przeszkadza³o, ale w komisariacie urywa³y siê telefony z wymy¶laniami i pytaniami: „Gdzie jest policja? Jak mo¿na na co¶ takiego pozwalaæ?"
W niedzielê wieczorem, siedz±c przy ¶wi±tecznej zak±sce, zastanawiali¶my siê nad dziwn± natur± ludzi, którym nie podoba³a siê taka piêkna tradycja, obchodzona uroczy¶cie ka¿dego roku. Lokatorka z parteru, „nowa”, której strzeli³em pod oknem, mówi³a do jednej s±siadki:
— Tak, moja pani, by³am w ko¶ciele na rezurekcji i modli³am siê do Pana Boga, zeby tych s...synów szlag nareszcie trafi³ za to, ¿e strzelali mi pod oknem i ca³± noc nie dali spaæ. |
¯eby nie rozochociæ zbytnio tych najbardziej "bojowych", wklejam tutaj refleksje Grzesiuka na temat przypadkowo¶ci losów cz³owieka z pocz±tku ksi±¿ki: Stanis³aw Grzesiuk napisa³: | O tym, jak± kto szed³ drog±, czêsto decydowa³ przypadek. Chowali¶my siê wszyscy razem, w jednakowych lub zbli¿onych warunkach. Na przyk³ad czasem wystarczy³o, ¿e kto¶ zosta³ bezrobotnym i d³ugo nie móg³ znale¼æ pracy. W domu bieda, ale ch³opak za z³odziejstwo siê nie bierze. Latem stara siê dostaæ na publiczne roboty, zim± do ¶niegu. Pewnego dnia by³ w grupie ch³opaków, którzy co¶ skradli — wiêc i jemu dali przypadaj±c± na niego czê¶æ. Nastêpnym razem ju¿ sam rozejrza³ siê, czy czego¶ siê nie da ukra¶æ. A pó¼niej ju¿ szuka³ okazji. Wreszcie wpad³, a po odsiedzeniu wyroku otrzymanie sta³ej pracy by³o ju¿ niemo¿liwo¶ci± i tylko takie ¿ycie mu zosta³o. Inny uczciwy cz³owiek w awanturze skrzywdzi³ przeciwnika; i znów pozostawa³o mu tylko ¿ycie cz³owieka wyjêtego spod prawa, bez mo¿liwo¶ci otrzymania sta³ej pracy. |
Tak wiêc przed g³upimi/zuchwa³ymi akcjami, czy ostatnio w ogóle nad zabaw± z piro/mw, warto zastanowiæ siê dwa razy nad konsekwencjami.
Pozdr,
FF. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
mahalas
Do³±czy³: 04 Lis 2007 Posty: 417
|
Wys³any: Sro Kwi 11, 2012 4:14 am Temat postu: |
|
|
Dzieki Firefighter, ze wkleiles ten scan.
Ksiazke - wlasciwie to trzy - Boso ale w ostrogach, Piec lat kacetu , Na marginesie zycia, -- czytalem wiele lat temu ( pamietam ze jednym tchem)
Grzesiuk mial wybitny dar obserwacji, a ze udalo mu sie przezyc i jeszcze to wszystko opisac
To sa publikacje przy ktorych nie wlacza mi sie spiskowa teoria dziejow ( pytanie kto mu zaplacil zeby tak napisal)
Takie opisy to jest perelka- tylko trzeba sie wczuc w czas epoki.
Dzisiaj na pewno nie bedze szczelal z kalichlorku tak jak to robili kozaki w przedwojennej Warszawie,--- bo jest to za bardzo niebezpieczne dla strzelajacego.
Ale cala reszta ten literek zeby nabrac animuszu
Pozdrawiam mahalas |
|
|
Powrót do góry |
|
|
zbyhk
Do³±czy³: 05 Mar 2003 Posty: 339 Sk±d: skontowni
|
Wys³any: Sro Kwi 11, 2012 9:18 pm Temat postu: |
|
|
tak marzyli¶my jako szczawie ¿eby poszczelaæ z kalichlorku ¿e kiedy¶ wiosna ko³o ¶wi±t w kumplem zobaczyli¶my po wyj¶ciu z ko¶cio³a bia³y proszek porozsypywany na schodach wiêc wyzbierali¶my go, zmieszali¶my z cukre i dalej spróbowac kamieniami - doopa wysz³o z tego a bia³y proszek to po prostu NaCl ¿eby trawa miedzy betonem nie wyrasta³a
a jak buchnêli¶my ju¿ prawdziwy KCL03 z pracowni chem. to zmieszany z cukrem tylko sie spali³ gwa³twnie |
|
|
Powrót do góry |
|
|
wiciu45
Do³±czy³: 11 Pa¼ 2012 Posty: 1 Sk±d: warszawa
|
Wys³any: Pi± Pa¼ 12, 2012 12:34 am Temat postu: kalichlorek |
|
|
nie znam sk³adu chemicznego bo by³em jeszcze wtedy za m³ody.ale pamiêtam jak mój ojciec z kolegami szykowali wêze³ki z kalichlorkiem na wielkanoc.Na stolnicy mieszali jakie¶ sk³adniki,a potem to pakowali w sprytne wêze³ki.W pierwszy dzieñ ¶wi±t podczas rezurekcji pod ko¶cio³em ¶w. Wojciecha na wolskiej uk³adali to na torach tramwajowych .Pamiêtam jak milicjant zatrzyma³ tramwaj i id±c wzd³u¿ torów zrzuca³ nog± niektóre wêze³ki bo by³y albo za du¿e ,albo za gêsto u³o¿one.Wtedy "w³a¶ciciel"danego wêze³ka zabiera³ go i czeka³ na nastêpny tramwaj. A milicjant dawa³ znak motorniczemu aby jecha³.To by³ koniec lat 50.Pó¼niej ju¿ milicjanci gonili ,nie pozwalali strzelaæ i tak tradycja zamiera³a.Z klucza te¿ strzela³em,nie raz od ojca dosta³em po dupie jak klucz od mieszkania siê rozerwa³ To by³y piêkne czasy .Mi³o siê czyta takie wspomnienia.Pozdrawiam wszystkich . |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie mo¿esz pisaæ nowych tematów Nie mo¿esz odpowiadaæ w tematach Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach Nie mo¿esz dodawaæ za³±czników na tym forum Nie mo¿esz pobieraæ plików z tego forum
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|